6 tajemnic przemysłu motoryzacyjnego, o których nie miałeś pojęcia
Kategoria: ciekawostki
- 12 kwi 2019Przy tworzeniu pojazdów niektóre korporacje posuwają się do różnych kroków i przedsięwzięć. Sprawdź, co ukrywają przed tobą producenci samochodów.
1. Samochody Tesla nie są tak zielone, jak myślisz
Zanim Elon Musk został aspirującym astronomem, był "zwykłym" miliarderem z Doliny Krzemowej. Swój majątek zainwestował w produkcję samochodów elektrycznych. W 2004 roku założył niewielką firmę o nazwie Tesla, której celem było stworzenie pojazdu całkowicie napędzanego na prąd.
Pojazdy produkowane przez Teslę zdobyły uznanie wielu organizacji ekologicznych. Właściciele Tesli uważają, że pomagają planecie. Czy jednak Tesla jest rzeczywiście tak zielona, jak się ją przedstawia?
Firma Devonshire Research Group zagłębiła się w statystyki i doszła do wniosku, że niekoniecznie. Zdaniem DRG, Tesla (podobnie jak inne samochody elektryczne) emitują zanieczyszczenia i dwutlenek węgla w inny sposób. Każdy etap życia elektrycznego samochodu pociąga za sobą konsekwencje dla środowiska, mniej oczywiste niż spaliny z rury wydechowej, lecz niemniej szkodliwe.
Samochód elektryczny nie potrzebuje benzyny, lecz prądu. Jednak w większości przypadków prąd nadal czerpiemy z elektrowni węglowych. Zużywając taki prąd, też przyczyniamy się do zanieczyszczania środowiska.
Jeśli jesteś mieszkańcem Kalifornii, to twoja Tesla jest całkiem “czysta”, gdyż większość prądu, z którego korzystasz, pochodzi z odnawialnych źródeł. W innym wypadku niekoniecznie.
Zdaniem przedstawicieli Tesli, ich auto emituje pośrednio (produkcja prądu) prawie cztery razy mniej CO2 niż przeciętny samochód benzynowy. Należy jednak wziąć też pod uwagę wykorzystanie w samochodach elektrycznych nieodnawialnych pierwiastków ziem rzadkich i problem utylizacji ogromnych (niekiedy o wadze 0,5T) baterii litowo-jonowych. Wtedy auto elektryczne nie wydaje się już tak "zielone".
2. Zapach nowego auta - a może smród nowego auta?
We wnętrzu nowego auta znajdziesz sporą część pierwiastków z tablicy Mendelejewa z wyjątkiem, miejmy nadzieję plutonu i berylu. Podczas budowy samochodu wykorzystuje się wiele materiałów, które nie zawsze mają pozytywny wpływ na nasze zdrowie.
Jednym z nieoczekiwanych, choć tak bardzo pożądanych skutków ubocznych produkcji samochodu jest odurzający zapach nowego auta. Warto jednak wiedzieć, że nie jest to zapach naturalnych olejków zapachowych, lecz plastiku, tapicerki, farby, klejów i innego rodzaju materiałów.
Politechnika w Monachium zbadała, co znajduje się w zapachu nowego samochodu i odkryła obecność acetonu, węglowodorów aromatycznych (toulenu, benzenu) i terpenów. Nie brzmi to już tak kusząco. Toksykolodzy odkryli, że zapach ten wywołuje u ludzi reakcję układu odpornościowego, co może mieć znaczenie dla alergików. Nie wiadomo, jaki wpływ na ludzki organizm ma długotrwałe przebywanie w takim "aromacie".
3. Samochód, który widzisz w reklamie, tak naprawdę w niej nie zagrał
Produkcja reklamy wymaga dużo pracy i czasu. Ciekawa koncepcja jest czasami trudna do zrealizowania metodą “wsiadaj do auta, a my cię nagramy”. Poza tym, jeśli reklama przedstawia zupełnie nowy samochód, istnieje szansa, że nie opuścił jeszcze taśm montażowych i nie istnieje fizycznie w momencie kręcenia klipu. Londyńskie studio VFX The Mill uznało, że znacznie łatwiej będzie nakręcić reklamę samochodu bez zamartwiania się o to, czy będzie on obecny na planie zdjęciowym.
Zbudowano więc platformę o nazwie “The Blackbird”, która powinna mieć bogatszą filmografię na IMDB niż Nicole Kidman. Blackbird to motoryzacyjny kameleon, który może zmienić się w każdy samochód - od Nissana Micry po Lamborghini Gallardo. Mocny silnik elektryczny pozwala mu symulować zachowanie dowolnego pojazdu bez emisji spalin, które musiałyby być usunięte w obróbce filmu. Jego długość i szerokość można regulować za pomocą kilku przycisków, dzięki czemu graficy potrafią go zmienić w dowolne auto, które potrzebuje reklamy.
4. Producenci SUV-ów liczą na twój brak pewności siebie
W latach 90. w USA sprzedaż SUV-ów przebiła sprzedaż minivanów, co zaskoczyło nawet samych producentów. Z punktu widzenia produkcji i projektowania minivany i SUV-y są niemal identyczne. Mają podobną ładowność i przewożą mniej więcej taką samą liczbę pasażerów. By wyprzedzić konkurencję, Chrysler, GM, Honda i Ford przeprowadziły interesujące i dość humorystyczne badania dotyczące tego najszybciej rozwijającego się segmentu samochodów.
Badania wykazały, że kierowcy SUV-ów mają tendencję do bycia bardziej niezdecydowanymi w praktycznie każdej dziedzinie życia. Bardziej denerwują się sprawami związanymi z rodzicielstwem, małżeństwem i karierą zawodową, wykazując jednocześnie silne pragnienie zdominowania osób ich otaczających. Badania wzięto pod uwagę, wprowadzając zmiany stylistyczne SUV-ów i nadając im bardziej agresywny i dominujący na drodze wygląd.
Zmieniono też kwestie marketingowe. Właśnie z tego powodu większość SUV-ów w reklamach przedstawia się w trakcie jazdy pod górkę.
5. W crash testach używa się ludzkich zwłok
Testy zderzeniowe dają dziwną satysfakcję podczas oglądania, ale mają też praktyczne zastosowanie w dziedzinie bezpieczeństwa na drodze. Inżynierowie analizują dane zgromadzone podczas crash testów i używają ich do budowy coraz to bezpieczniejszych samochodów. Testy zderzeniowe nauczyły nas, jak zbudować samochód, który po drobnej stłuczce nie wybuchnie w powietrze. Chcąc przekonać się o szkodach, jakie wyrządzane są podczas wypadku ludziom, inżynierowie wpadli na świetny pomysł, by w samochodach poddawanych crash testom umieszczać ludzkie zwłoki.
Okazuje się, że ludzkie zwłoki to świetny materiał do testów. Użyto ich już w 1930 roku na Wayne State University do sprawdzenia, co się stanie z ciałem spuszczonym do szybu windowego. Koncerny samochodowe używają zwłok, by lepiej odwzorować uszkodzenia ciała i narządów wewnętrznych człowieka. Oczywiście zdecydowanie częściej używa się manekinów, które dobrze, lecz nie doskonale odwzorowują obrażenia, jakich doznałby każdy z nas w wypadku samochodowym. Ludzkie zwłoki są nadal używane przez różne uniwersytety na całym świecie współpracujące z przemysłem motoryzacyjnym, a także w testach przeprowadzanych przez National Highway Traffic Safety Administration (NHTSA).
Organizacje wykorzystujące zwłoki do crash testów zapewniają, że traktują je z najwyższym szacunkiem. Często zdarza się, że osoby same zgłaszają się jako ochotnicy do przeznaczenia swoich zwłok organizacji, której celem jest poprawa bezpieczeństwa na drogach. Warto pamiętać, że zebrane w ten sposób dane ocaliły życia tysięcy, jeśli nie milionów osób na całym świecie.
Używanie zwłok do crash testów ma też swoje wady. Ciała nie przekazują dokładnie takich samych danych, gdyż nie ma dwóch identycznych par zwłok, tak jak ma to miejsce przy manekinach. Zmarli “ochotnicy” to często osoby starsze, których narządy i kości nie są już tak mocne, jak osób młodych. W jednym z badań stwierdzono, że średni wiek osoby, której zwłok używa się w crash testach, wynosi 72 lata. Z tych powodów koncerny motoryzacyjne i organizacje dbające o bezpieczeństwo na drodze opracowują własne manekiny, które coraz lepiej naśladują budowę ludzkiego ciała i narządów wewnętrznych.
6. Wszystko w twoim samochodzie może zostać zhakowane
Samobieżne inteligentne samochody, niewymagające obecności kierowcy są już w zasięgu wzroku. Nowoczesne auta mają coraz więcej bajerów, które jeszcze kilka lat temu były nie do pomyślenia - bezkluczykowy zapłon, tylne kamery, automatyczne parkowanie i mnóstwo innych dodatków łączących się przez bluetooth. Niestety, nowoczesne systemy są podatne na ataki ludzi, którzy mają złe zamiary i dużo wolnego czasu.
Co wspólnego mają ze sobą wszystkie te nowoczesne systemy? Otóż ich aktywacja w dużej mierze opiera się na sygnałach z sieci komórkowej lub bluetooth. Podczas gdy twój nowy samochód wydaje się bardzo inteligentny, to tak naprawdę jest dosyć głupi. Na tyle głupi, że gdyby był człowiekiem, to przesłałby wszystkie swoje oszczędności Nigeryjskiemu księciu. Istnieją potwierdzone przypadki zhakowania systemów nowoczesnych samochodów, dlatego też wraz z ich rozwojem, koncerny motoryzacyjne pracują nad nowymi zabezpieczeniami.
Wiceprezydent firmy Argus Cyber Security powiedział, że jeśli coś jest komputerem i ma połączenie z zewnętrznym światem, to z całą pewnością może być zhakowane. Słynny przypadek Jeepa Cherokee w 2014 roku - naukowcy zhakowali auto i mogli zdalnie kręcić jego kierownicą, wyłączyć hamulce i zgasić silnik. Atak przeprowadzono przez zhakowanie systemu pokładowej rozrywki i nawigacji Uconnect, który używano także w Dodge’ach i Chryslerach. Wskutek tego eksperymentu koncern Fiat Chrysler musiał wezwać blisko 1,4 miliona samochodów do serwisu. Inteligentne samochody bez kierowcy niosą więc za sobą nowe zagrożenia. Nietrudno sobie wyobrazić hakera, który uzyskuje dostęp do elementów sterujących pojazdem i wjeżdża nim w inne auta, przechodniów lub budynki. Na szczęście koncerny samochodowe zdają sobie sprawę z istniejącego zagrożenia i inwestują miliony dolarów w zwiększenie poziomu bezpieczeństwa inteligentnych systemów używanych w motoryzacji. Warto też pamiętać, że owe systemy służą nie tylko rozrywce, ale i poprawie bezpieczeństwa na drogach. Mowa tu przykładowo o asystentach jazdy nocnej, toru jazdy, świateł drogowych, automatycznego hamowania przed przeszkodami, rozpoznawania znaków drogowych, ostrzegania o martwym polu w lusterkach i wielu, wielu innych, które ocaliły życia tysięcy kierowców.
Jak widać, wielkie koncerny samochodowe nie informują nas o wszystkich tajemnicach przemysłu motoryzacyjnego. Jeśli spodobał ci się powyższy artykuł, sprawdź naszą ofertę przejazdów. My niczego przed tobą nie ukrywamy! :)